SPRYCIARA

matka jest mistrzem organizacji 1Potrzebuję prostych rozwiązań. Szczególnie teraz, na tym konkretnie etapie mojego życia. Nie w głowie mi wyszukane rozrywki, ekstrawaganckie kreacje czy skomplikowane potrawy. Zamiast w szykownej sukni (jakiej sukni?) biec do opery, mogę co najwyżej jak pośnie moje stadko walnąć się na kanapie z książką, albo najzwyczajniej w śwecie zalec przed telewizorem. Zamiast wysokich obacasów i futrzanych kołnierzy, rozsądek nakazuje wybierać dresy i buty, w których szansa na wywinięcie spektakularnego orła będzie choć odrobinę mniejsza. Zatem, skoro całe to matkowanie zmusza mnie poniekąd do szukania uproszczeń we wszystkich możliwych apsektach życia, nic dziwnego, że prostych i nie wydumanych rozwiązań szukam też w kuchni. Gdyby ktokolwiek liczył na to, że go poczestuję w najbliższej przyszłości porcją własnoręcznie przygotowanej gęsiny nafaszerowanej kasztanami, rybnymi roladkami, policzkami wołowymi z konfiturą z jarzębiny, czekoladą z sorbetem z pietruszki, glazurowanymi owocami leśnymi w galaretce z zsiadłego mleka, albo takim na przykład foie gras, uczciwie uprzedzam, że srodze się zawiedzie.

Ale spokojnie. Pójście na łatwiznę nie musi oznaczać zamawiania pizzy z dostawą pod drzwi, ani karmienia dzieci parówkami. Potrzebny jest tylko prosty i chytry plan. A kto jak nie matka jest mistrzem organizacji? Stopień wtajemniczenia zależy wręcz od liczby potomstwa. Im więcej dzieciarni tym wiedza tajemna zdaje się być większa.

Zamiast więc stać przed owartą lodówką i marnować cenne minuty na kombinowanie co tu ugotować staram się być niesamowicie sprytna i przynajmniej na kilka dni naprzód planować wyżerkę. Dzięki temu i zakupy robię szybciej i mniej czasu spędzam przy garach a samoocena to już w ogóle mi wzrasta nieprzyzwoicie. O oszczędnościach jakie zakupy z listą w ręku zapewniają nawet nie wspomnę. Oczywiście gdyby ta sztuka udawała mi się non stop, to zapewne nie wiedziałabym już co robić z wolnym czasem, moje ego osiągnęłoby rozmiar XXL, a za zaaoszczędzone grosze już dawno kupiłabym haciendę w słonecznej Italii. Nie udaje się żyć z kartką i ołówkiem w ręku codziennie. Nie zawsze można wszystko zaplanować wystarczająco sprytnie, albo przewidzieć nieprzewidziane okoliczności. Ciągle jednak próbuję i czasami wychodzi tak sobie, czasami super. Ogólnie zawsze na plus.

Podstawowa zasada jest taka, że skoro już te zakupy i menu planuję, to nie wystarczy zmielić tony miecha, żeby potem przez cały tydzień jeść na ogrąło pulpety. Uwierzcie znam to z autopsji niestety 🙂 Trzeba się jednak odrobinę wysilić i pobawić trochę w szefa kuchni, który tak zaplanuje zakupy, żeby codziennie serwować coś innego, nie marnując tego co ewentualnie zostało z dnia poprzedniego, a doświadczenie czyni mistrza.

Ostatni mój patent, narodził się z desperackiej potrzeby zagopodarowania mięsa z rosołu. Często mam z tym problem, choć jak powszechnie wiadomo wiele jest na to sprawdzonych już sposobów. Ale ile można jeść pasztetów, pasztecików, krokiecików, czy pierożków? Szczególnie kiedy jest się na diecie?

papryczka 3matka jest mistrzem organizacji 2matka jest mistrzem organizacji 3matka jest mistrzem organizacji 4

Papryka faszerowana:

  • 2 duże papryki
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka pieczarek
  • porcja zblendowanego mięsa rosołowego
  • pietruszka i seler (ugotowane w rosole)
  • sól, pieprz, oregano
  • ser mozzarella (ewentualnie inny wedle uznania)

Cebulę drobno posiekać i zarumienić na oliwie, dodać wyciśnięty czosnek i drobno pokrojone, lub starte na tarce na grubych oczach pieczarki. Wszystko razem poddusić. W tym czasie zblednować mięso razem z pietruszka i selerem. Można również po prostu rodzrobnić widelcem, robiłam tak i tak. Wszystko razem zmieszać i przyprawić do smaku. Papryki wysmarować kilkoma kroplami oliwy, napełnić farszem i piec w 180oC przez około 30 min. Najlepiej sprawdzać widelcem, czy papryka zrobia się już wystarczająco miękka. Na chwilę przed wyciągnieciem z piekarnika papryki przykryć plastrami sera i zapiec. Podawać z dowolnymi dodatkami, ale uwaga, tak przygotowana papryka jest naprawdę bardzo, bardzo sycąca więc nie szalałabym z nimi 🙂

matka jest mistrzem organizacji 5

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook