SZCZENIĘCE LATA ZE SZCZENIAKIEM

ze szczeniakiem 1

Najpierw zeżarł mi kapcie, nalał do buta i zmienił w trociny drugi tom „Krzyżaków“. Pamiętam jak rozpaczliwie piszczał w nocy i ładował nam się do łóżek. Potem ta mała, słodziutka, puchata kulka zamieniła się w olbrzyma. Pamiętam ten jego wielki łeb i rude, najwierniejsze na świecie oczy. Pamiętam ciężar jego łapy, która lądowała na naszych kolanach za każdym razem kiedy jakaś szama wjeżdżała na stół. Pamiętam jak zamiast szlajać się po okolicy, od razu po lekcjach leciałam biegiem do domu, żeby go nakarmić i wyprowadzić na spacer. Pamiętam jak tym swoim długim, merdającym ogonem, radując się bez opamiętania, dosłownie zwalał mnie z nóg. Pamiętam ten mokry, ciekawski nos, który węszył w siatach przytarganych ze sklepu. Pamiętam jak każdego roku, w wigilię dzieliliśmy się z nim opłatkiem, a tata żartował, że zaraz przemówi ludzkim głosem i powie bez ogródek co o nas myśli. Pamiętam jak ignorował te wszystkie osiedlowe dziamgoty, rozwrzeszczane cziłały, jamniki i ratlerki, odstraszał przeciągłym warczeniem moich mniej odważnych absztyfikantów, i z godnością znosił mało delikatne zabawy z małymi dziećmi moich sióstr, które to (dzieci nie siostry) musiały mu oczywiście zajrzeć w każde ucho i dokładnie zbadać nos. Nasz łagodny, kochany, mądry olbrzym.

Niestety jak to w życiu bywa – zestarzał się i rozchorował.

Walczyliśmy i przegraliśmy. Pamiętam ten dzień, kiedy zabrakło mi tchu, gdy usłyszałam w słuchawce, że już nic nie da się zrobić, że to koniec i minę mojego ówczesnego szefa, który wspamiałomyślnie pozwolił mi wyjść wcześniej z pracy, przekonany, że umarł ktoś z mojej najbliższej rodziny.

I miał rację.

Minęło już tyle lat, a ja wciąż mam oprawione w ramkę zdjęcie tego jego wielkiego łba, i tych rudych, najwierniejszych na świecie oczu.

Dziś patrzę na moje dzieci i żal mi, że nie będą mieć takich wspomnień, nie doświadczą pogryzionych trampek, wyślinionych lalek i klocków. I wstyd mi, że to w sumie przez mnie, choć przecież sama spędziłam szczenięce lata ze szczeniakiem.

I niby wiem, że taki zwierz w domu to super sprawa, że jak głoszą mądre głowy kontakt z nim rozwiaja empatię, uczy troskliwości, opiekuńczości i obowiązkowości, że rozwija wrażliwość, ba uwrażliwa wręcz na krzywdę i uczy jak mądrze kochać, to jednak wciąż nie mam sumienia zamykać psa w małym mieszkaniu w wielkim mieście, gdzie nawet trudno o porządny kawałek trawnika.

Może kiedyś, może w innym miejscu.

Na razie pozostają nam tylko spotkania z zaprzyjaźnionymi stworzeniami u cioć, wujków i dziadków. Z braku laku dobre i to.

luna 2luna 4luna 5-tileluna 9-tileluna 11-tileluna14-tileluna13

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook