PRZYSTANEK: KOZŁÓWKA MUZEUM ZAMOYSKICH

To nie jest jakieś tam kolejne, nudne muzeum, z przypadkowymi zbiorami zamkniętymi szczelnie w oszklonych gablotach. Kozłówka Muzeum Zamoyskich to miejsce, w którym czas się zatrzymał. To wnętrza, które zadziwiają autentycznością. Onieśmielają nawet nieco. Ciężko oprzeć się wrażeniu, że dosłownie za chwilę do salonu wtargnie wprost z francuskiego ogrodu, wprost z geometrycznych grządek obsadzonych różami, najpierw roześmiane potomstwo jaśniepaństwa, a w ślad za nimi ich surowa guwernantka.

Pozostawione pod stołem kapcie, porzucona na fotelu robótka, pled rzucony niedbale na szezlong, a przy tym brak typowych dla takich miejsc sznurów oddzielających zwiedzających od drogocennych eksponatów niewątpliwie podkreślają tę rzadko osiąganą autentyczność. Co prawda w otoczeniu kilkusetletniej porcelany, z której można by się swobodnie uczyć europejskiej historii ceramiki, czy też w bliskim sąsiedztwie kryształowych kieliszków, z których wnoszono niegdyś toasty, jakoś tak mocniej trzyma się za rękę swego energicznego czterolatka. Jednak warto zafundować sobie tę dawkę adrenaliny. Ten pełen przepychu, skryty w kozłowieckiej puszczy pałac, nazywany jest przez niektórych „Małym Wersalem”. Uniknął smutnego losu wielu innych polskich rezydencji. Przetrwał nietknięty wojenne nawałnice i na nasze szczęście po dziś dzień zachwyca zatrzymaną w czasie urodą.

TROCHĘ HISTORII

Pałac wzniesiono w XVIII wieku. Wybudował go Michał Bieliński – wojewoda chełmiński. Budynek miał być skromną letnią rezydencją w stylu późnego baroku położonym zgodnie z modną wówczas zasadą entre cour et jardin czyli pomiędzy szerokim dziedzińcem, a ogrodem.

W takiej postaci rezydencję kupił Aleksander Zamoyski ordynat Zamościa, który niestety szybko opuścił ten łez padół. Na dodatek nie dość, że zmarł przedwcześnie, to jeszcze bezpotomnie. Nad rodem zawisła więc groźba wygaśnięcia i wówczas (tadam!) Stanisław – ostatni z męskich potomków, brat Aleksandra pojął za żonę prześliczną Zofię Czartoryską.

Jednym z kolejnych gospodarzy Kozłówki, który wyjątkowo przyczynił się do rozkwitu pałacu był ich wnuk – Konstanty Zamoyski. W latach 1899–1914 przeprowadził on gruntowną przebudowę pałacu.  Dobudowano wówczas dwie wieże, tarasy od frontu i od strony ogrodu, tarasy w elewacjach bocznych oraz kaplicę. Jednej z najpiękniejszych rezydencji magnackich  dzisiejszy swój wygląd zawdzięcza właśnie jemu.

Aleksander Zamoyski, stryjeczny wnuk Konstantego ostatni – ordynat Kozłówki został aresztowany przez Niemców w 1941 roku. Jego żona Jadwiga wraz z trójką dzieci przeżyła prawie całą okupację w Kozłówce. W obawie przed zbliżającym się frontem uciekła do Warszawy, gdzie wkrótce wybuchło powstanie. Tymczasem choć Rosjanie stacjonowali zaledwie dwa kilometry od Kozłówki nie zdążyli jej splądrować, ani zniszczyć. Już w listopadzie 1944 roku Ministerstwo Kultury i Sztuki, które przejęło Pałac utworzyło w nim muzeum, a wywłaszczeni Zamoyscy wyemigrowali do Kanady.

CO CIEKAWE

Konstanty Zamoyski, wnuk Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej, władający Kozłówką przez 50 lat właśnie swą sławną babcie darzył wyjątkową estymą, co zresztą wyraźnie widać we wnętrzach należącego do niego pałacu. Wizerunki uznawanej swego czasu za prawdziwą piękność, a wręcz za najbardziej urodziwą damę Europy epoki Oświecenia zdobią ściany każdej pałacowej komnaty, a w dobudowanej do pałacu kaplicy, na polecenie wnuka umieszczono nawet kopię jej marmurowego nagrobka. Tymczasem czczący tak mocno pamięć babci Konstanty nigdy jej nie poznał. Zmarła we Florencji i tam też została pochowana w Kościele Santa Croce obok Michała Anioła, Galileusza, Machiavellego i Dantego Alighieri – dziewięć lat przed narodzinami wnuka.

NESTORKA RODU

Dzięki staraniom wnuka Zofia Zamoyska, która nigdy wprawdzie nie mieszkała w Kozłówce patronuje zatem tej posiadłości do dziś zerkając na zwiedzających z porozwieszanych w pałacu portretów. A przyznać trzeba była kobietą niezwykłą.

Zadebiutowała młodo, bo w wieku lat czternastu na warszawskich salonach na początku lat 90-tych XVIII wieku i z marszu okrzyknięto ją skończoną pięknością. Zachwytom nad jej urodą nie było końca, pisano o niej wiersze, a malarze bili się o możliwość jej sportretowania. Śmiało można rzec, że była muzą współczesnych sobie artystów.

Sama zresztą również parała się pisaniem. Czytając fragmenty jej “Rad dla córki”, które stworzyła z okazji zamążpójścia swej córki Jadwigi, można odnieść wrażenie, że mimo upływu lat, nawet dziś spodobały by się zapewne niejednemu…hmm mężowi. Weźmy choćby pierwszy z brzegu passus:

Co wieczór pytaj, czy kontent jest z ciebie, proś aby ci wskazał, jak mu się więcej podobać możesz; żyj dla niego, zapomnij siebie, szukaj tylko jego szczęścia, a znajdziesz swoje*.

*Normalnie chyba dziś zapytam ślubnego czy kontent ze mnie ;D

Ale bez żartów. wracając do szanownej Zofii. Nazywano ją również nie bez kozery matką rodu Zamoyskich. Urodziła wszak swemu mężowi uwaga: dziesięcioro dzieci (sic!). Trzeba przyznać, że została zapamiętana jako kobieta nie tylko piękna i dobra, kochająca mocno męża i dzieci ale również jako angażująca się żywo w sprawy, a nawet w politykę.

Na marginesie. Jeśli macie nieodparte wrażenie, że już gdzieś tę panią widzieliście, to być może dlatego, że jej najsłynniejszy portret, pędzla Józefa Grassiego posłużył jako rekwizyt w sztandarowym wyciskaczu łez polskiej kinematografii tj. w filmie „Trędowata” w reżyserii Jerzego Hoffmana. W filmie ów portret Zamoyskiej przedstawia portret nieszczęśliwie zakochanej babki ordynata Michorowskiego.

ZWIEDZANIE

Kozłówka była rezydencją nie tylko niezwykle okazałą, ale też bardzo wygodną dla swych mieszkańców. Posiadała wodociąg i kanalizację, każda z sześciu sypialni miała własną łazienkę, a w kaplicy zamontowano ogrzewanie. Każde z pomieszczeń ma inny kolor i różni się wystrojem. Najbardziej reprezentacyjny jest ponad stumetrowy czerwony salon, z dwoma zawieszony naprzeciw siebie lustrami, które nadają wnętrzu niekończącej się głębi. Przepych, to chyba najwłaściwiej opisujące wnętrza pałacu określenie, a park rozpościerający się za nim dorównuje mu rozmachem.

Zamoyscy, którzy przez 150 lat rządzili Kozłówką zgromadzili w pałacu pokaźny zbiór pięknych przedmiotów codziennego użytku i naprawdę imponującą kolekcję dzieł sztuki. Większość wyposażenia pałacu do dziś pozostała na swoim miejscu, dlatego właśnie zwiedzający mają wrażenie, że jego właściciele wyszli z domy tylko na chwilę na przykład na spacer do ogrodu.

Prócz obłędnych wnętrz Kozłówki czekają na zwiedzających niezwykłe, snute przez przewodników historie  jak choćby ta o makabrycznej genezie rodowego herbu Zamoyskich, o dwóch właścicielkach pałacu, które spotkały się na jednym płótnie, albo o duchu czarnej damy, którą według legendy spotkała śmierć straszliwa.

Jeśli jeszcze nie czujecie się przekonani (w co nie bardzo wierzę) zapraszam na wirtualny spacer po pałacu:

WIRTUALNY SPACER

Zwiedzaliśmy pałac pod opieką przewodnika w trybie klasycznym nazwijmy to, ale widzę  teraz (rychło w czas), że istnieje również opcja umówienia się na specjalne zwiedzanie pałacu dedykowane dla rodzin z dziećmi.

ZWIEDZANIE Z DZIEĆMI

Facebook   i   Instagram

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook