OJCOWIE I CÓRKI
Lubię patrzeć jak trzymają się za ręce. Ona – najbardziej ciekawska dziewczynka świata i on – najcierpliwszy z ludzi. Być może nie zdają sobie nawet sprawy z tego jak silna łączy ich więź i jak duży wpływ ma jedno na drugie. On jest pewnie przekonany, że dorosłość już dawno go ukształtowała, a ona prawdopodobnie myśli, że będzie kiedyś dokładnie taka jak mama. Tymczasem ja się przyglądam im z boku i widzę jak na dłoni, jak wyraźnie on się dzięki niej zmienia i jak mocno ta ich więź wpłynie na jej przyszłą kobiecość. Ojcowie i córki – relacja chyba nie do końca doceniana.
Niby facet lepiej odnajduje się na trawniku kopiąc w gałę z synem, niż pijąc niewidzialną herbatkę z różowej porcelany w towarzystwie córeczki i jej misiów. Niby ten dziewczyński świat jest mężczyźnie obcy totalnie i wkraczanie w te brokatowo-tiulowe progi to dla niego dyskomfort co najmniej. Na szczęście współcześni ojcowie i córki coraz rzadziej mają z tym problem. Przynajmniej ci, których znam. Oni po prostu chcą być częścią życia swoich córek.
I bardzo dobrze, bo przecież ona obserwuje tak samo mnie jak i jego. Chłonie jak gąbka nasze emocje, uczy się życia patrząc na naszą wspólną codzienność. Wniosek jest prosty – jej relacja z tatą jest równie ważna jak moja z nią. Okazuje się, że nie tylko na mnie spoczywa odpowiedzialność za to jaką kobietą stanie się moja córka. Co z jednej strony może i jest pocieszające, ale z drugiej oznacza, że jeśli któreś z nas da ciała, będzie miała biedaczka jakieś deficyty w przyszłości. Siłą rzeczy będzie porównywać się do mnie, tak jak ja stawiałam się obok mojej matki i siłą rzeczy zawsze będzie patrzyła na facetów również przez pryzmat tego jaki on jest dla mnie i dla niej i dla nas. Dzielimy się tym ciężarem na spółę, czyli jakby nie patrzeć mamy w tej kwestii równouprawnienie po całości, ale i tak jak sobie pomyślę, że mamy udźwignąć tak karkołomne zadanie, to robi mi się słabo, jak przed najtrudniejszym egzaminem.
Dobrze chociaż, że mój wspólnik jest w miarę ogarnięty i nie straszne mu tony brokatu. Dobrze, że rozmawiając z nią patrzy jej w oczy i słucha, dzięki czemu wie, że jej zainteresowania to nie tylko magiczne kucyki, a dziewczyński świat oprócz różu ma jeszcze mnóstwo innych kolorów.
Podsłuchuję czasami jak najcierpliwszy z ludzi odpowiada na miliardy pytań najbardziej ciekawskiej dziewczynki świata. Patrzę jak trzymają się za ręce i choć owszem trochę się boję, to jest też we mnie jakaś taka pewność dziwna, że wprawdzie ta mała przez moment tylko jeszcze pozwoli się za tę rękę prowadzić, ale to uczucie, że ktoś dla kogo jest ważna z nią razem pokonuje tę drogę, pozostanie już z nią na zawsze.
Dodaj komentarz