PIERWSZY OBÓZ DZIECKA – STAN PEŁNEJ GOTOWOŚCI
Nie wiem wprawdzie jeszcze jak ja to przeżyję i czy w ogóle przeżyję, ale zdecydowaliśmy się i już klamka zapadła. Odwrotu nie ma. Za kilka dni wysyłamy naszą ośmiolatkę na jej pierwszy obóz w życiu. Przed nią dwa tygodnie bez mamy i taty, bez młodszego brata (co pewnie w mniemaniu ośmiolatki jest akurat plusem), dwa tygodnie świetnej zabawy (mam nadzieję), dwa tygodnie odpowiedzialności za czyste zęby i uszy (oby), dwa tygodnie wiatru i piachu we włosach, morskich i słonecznych kąpieli, nowych przyjaźni i niezapomnianych przygód.
Dziwne to uczucie, choć przecież już dawno ta pannica przymierzająca moje szpilki i pindrząca się przed lustrem w niczym nie przypomina bezbronnego pisklaka z początków naszej znajomości. Wprawdzie wyrosła i wciąż jeszcze rośnie, do tego w tempie, w którym nieogarnięta matka nie nadąża zupełnie z zaopatrywaniem jej szafy w ciuchy we właściwym rozmiarze, ale to przecież wciąż ta sama mała dziewczynka. Kiedy widzę ją z tą wielką walizą kotłują się we mnie na zmianę strach i duma, radość i lęk i czuję jak bije jej serce, jak się wyrywa do lotu. Musimy ją tylko wypuścić z rąk. To znaczy ja muszę. Tylko tyle i aż tyle.
Wiem, że będzie dobrze, że sobie ze wszystkim poradzi, a nawet jak sobie nie poradzi, to będzie miała wokół siebie ekipę fajnych ludzi i wsparcie. I wiem, że tak musi być, że ona tego potrzebuje, że ja tego potrzebuję, że to normalne, właściwe i zdrowe, ale mimo wszystko trzymajcie kciuki, głównie za to żebym doszczętnie nie osiwiała. Będę tęsknić i zamartwiać się. Proste.
Tak sobie wykoncypowałam, że pierwszy obóz w życiu być może łatwiej, a na pewno przyjemniej będzie jej przeżyć w otoczeniu miłych dla oka, ale też całkiem przydatnych wakacyjno-wyjazdowych gadżetów. Wprawdzie nie mam pewności, czy one bardziej jej oko ucieszą, czy moje, ale przynajmniej szukając ich miałam zajętą głowę czymś przyjemniejszym niż czarnowidztwem i odliczaniem dni do jej wyjazdu. I nawet do tego stopnia popłynęłam, że oprócz dziewczyńskich drobiazgów znalazłam też kilka całkiem fajnych dla chłopaków. Także tak, gdyby ktoś jeszcze naszego Młodego odważył się zabrać na jakiś zorganizowany wypoczynek to ja nie mam nic przeciwko 😉 W każdym razie będę gotowa 😉
Podróżniczka – wakacyjny zestaw dla dziewczynki
1./ Plecak – Sizeer
3./ etui na telefon – allegro
4./ czapka – H&M
5./ okulary – projektjunior.pl
7./ etykiety bagażowe – Tiger
8./ butelka – Dafi
9./ Bluza – H&M
10./ Spodenki – H&M
11./ pudełko śniadaniowe – bonami.pl
12./ Saszeta – Dawanda
Podróżnik – wakacyjny zestaw dla chłopca
3./ Spodenki – H&M
4./ Pudełko śniadaniowe – bonami.pl
5./ etui na komórkę – allegro
7./ czapka – H&M
11./ etykiety bagażowe – Pepco
12./ Ręcznik – Ikea
A tak zupełnie na poważnie, to staraliśmy się maksymalnie zminimalizować Młodej cały ten stres związany z pierwszym samodzielny obozem i wstępnie chyba można stwierdzić, że się udało. Póki co jest bardziej podekscytowana wyjazdem niż przestraszona rozłąką, ale oczywiście i tak wszystko wyjdzie w praniu. Jak zwykle.
W każdym razie nie powinno zaszkodzić, że:
Sama chciała
To chyba najważniejsza sprawa. Jeśli dziecko samo wyraża chęć wyjazdu na obóz czy kolonię, a wręcz nie może doczekać się, żeby zająć swoje miejsce w autokarze czy pociągu, to chyba najlepszy prognostyk i znak, że być może faktycznie jest gotowe na takie wyzwanie. Nam może się wprawdzie wydawać, że wiemy lepiej kiedy jest najlepsza pora na pierwszą tego typu wyprawę, bo na przykład w jego wieku MY JUŻ jeździliśmy na wakacje bez rodziców, albo JESZCZE NIE jeździliśmy, ale to się nie musi koniecznie sprawdzić.
To w sumie nie jest pierwszy raz
Tak naprawdę taką samodzielność trzeba kreować stopniowo. Nie wyślesz przecież dzieciaka na dwa tygodnie do lasu na biwak z harcmistrzem, jeśli dotąd spędzało z tobą każdą chwilę, a na wszelki wypadek jeszcze trzymane było pod kloszem. To się nie ma prawa udać. Dlatego zostawiaj je na noc, na dwie noce, aż wreszcie na kilka nocy u dziadków. Korzystaj z pomocy innych osób, oswajaj i przyzwyczajaj już od gluta, że przez jakiś czas może nie widzieć rodziców na oczy , ale świat się z tego powodu nie zawali.
Nie będzie tak zupełnie obco
Całkiem spoko wydaje się też pomysł, żeby na taki wyjazd dziecko nie jechało zupełnie w ciemno. Warto sprawdzić, czy jakaś koleżanka, albo kolega z klasy, albo ktoś z podwórka też się przypadkiem w tę samą stronę nie wybiera. Zawsze raźniej kiedy w pobliżu jest choć jedna ciut bardziej znajoma twarz. Idealnie kiedy dziecko zna przynajmniej część towarzystwa, a już w szczególności opiekunów. Znika wtedy obawa, że będzie zbyt skrępowane, żeby o coś zapytać, czy poprosić o pomoc.
Pamiętamy o zasadzie: „Nie strasz, nie strasz bo się …”
Chyba najgłupszą rzeczą jaką możesz zrobić przed wyjazdem potomka na pierwszy obóz w życiu, to straszyć i dręczyć go durnymi tekstami w stylu: „Zobaczysz, nauczą cię tam porządku”, „Będziesz tam musiał jeść co ci dadzą” albo moje ulubione: „Tylko na miłość boską nie zgub telefonu!”. Dziecko (choć może wcale tego nie okazywać) i tak bankowo jest pełne obaw i nowych emocji (pamiętam z autopsji) i nie potrzebuje jeszcze dodatkowych obciążeń. Chcesz je zmobilizować do ogarnięcia się, sprowokować do uważności straszeniem, że jedzie na kolonie karne, na których będą je karmić znienawidzonym paprykarzem, a jak coś zgubi, albo uszkodzi to w wolnym tłumaczeniu będzie miało przechlapane? Powodzenia! To jak strzelanie sobie w stopę.
Łatwo zapomnieć, że te wyrośnięte kilkulatki, to ciągle jeszcze małe dzieci, które mają prawo się zagapić, posiać coś, zakopać w piachu i zapomnieć, upuścić coś, wejść na latarnię, albo wyrżnąć się na prostej drodze. Nie chcesz jeździć na drugi koniec Polski po rozhisteryzowane dziecko, nie wmawiaj mu, że ma strzec telefonu, albo portfela jak źrenicy oka. C’est la vie.
Przygotuj się na ewentualne straty i nie dokładaj dziecku zmartwień. Ono ma się tam uczyć samodzielności. Przy okazji może odnaleźć swoje miejsce w grupie, zaprzyjaźnić z rówieśnikami, ale przede wszystkim ma się DOBRZE BAWIĆ. Najważniejsze, żeby do domu wróciło całe i zdrowe, może trochę przykurzone i poczochrane, ale zadowolone i z poczuciem, że samo dało sobie radę. Nowy rozdział – czas start!
Dodaj komentarz