CIEMNA STRONA WAKACJI
Pachnący truskawkami czerwiec, liżący stęsknioną skórę ciepłym jęzorem słońca, rozkosznie wydłużający dzień i skracający długość odzieży ma swoją mroczną stronę. Nie znałam jej wcześniej. Nie miałam o niej pojęcia, bo niby z jakiej racji. Czerwiec kojarzył mi się zawsze z początkiem upragnionego lata, z bieganiem w krótkich spodenkach i bezkarnym opychaniem się lodami. Potem kiedy krótkie spodenki zamieniłam na ultrakrótkie spódniczki a czerwcowe wieczory spędzać zdarzało się nad Wisłą, gdzie mniej lub bardziej legalnie zdobyte piwo pomagało planować wakacyjne eskapady czerwiec miał smak soku korzennego dolewanego do piwa i zapach mentolowych papierosów. Studenckie dni czerwcowe oprócz rzeczonego już zupełnie legalnego piwa przynosiły wprawdzie pierwszy powiew grozy w postaci sesji, egzaminów i kolokwiów, jednak wciąż w porównaniu do obecnych czerwcowych zgryzot to było małe miki.
Czerwiec nasz współczesny to czas nerwów napiętych do granic możliwości i okres nieznośnej niepewności. To czas kiedy dosłownie ważą się losy naszej rodziny, naszych rodzinnych więzi, a nade wszystko dola albo nie daj Bóg niedola naszych dzieci. Dopóki nie jesteś rodzicem w ogóle Cię to nie dotyczy. Czerwiec jest wtedy jeszcze całkiem spoko z tymi wszystkimi truskawkami, szparagami i krótkimi rękawkami, ale zrób sobie dziecko, a bardzo szybko poznasz mroczną stronę czerwca.
Właściwie można by grozę sytuacji zmieścić w jednym zdaniu: „W czerwcu zaczynają się wakacje.” I tu właśnie w tych wakacjach nieszczęsnych jest pies pogrzebany i wszelkie nadzieje na spokój ducha rodziców przy okazji. Bo oto, gdy dziecko przymaszeruje do domu ze szkolnym świadectwem, rozpromienione wizją końca szkolnego kieratu i początku beztroskich wakacji, na Tobie właśnie spoczywa obowiązek zorganizowania mu czasu i przede wszystkim zapewnienia opieki. Powodzenia.
Czerwiec to – o ile nie jesteś człowieku odpowiednio zapobiegliwy – ostatni dzwonek na to, żeby zarezerwować miejsca na obozach, koloniach i półkoloniach. Ostatnia szansa na to, aby wcisnąć nieletniego na lato w mieście, dyżury wakacyjne, albo przekonać dziadków, że nie marzą o niczym innym niż zajmowanie się znudzonym kilkulatkiem.
Możesz oczywiście skorzystać z urlopu, żeby sprawować opiekę osobistą nad potomstwem. Wszak nikt ci tego nie zabroni. Możesz nawet pójść na urlop w innym terminie niż twój osobisty małżonek. Nikt przecież nie zmusza rodziców by wspólnie z dziećmi w tym samym czasie wypoczywali kiedy mogą osobno, prawda? Jednak nawet wtedy choćbyś się uparł, wściekał i złorzeczył nie dasz rady rozciągnąć swej rodzicielskiej pieczy nad małolatami na cały okres dwóch, cholernie długich wakacyjnych miesięcy. No way.
Dlatego właśnie spinasz się do granic możliwości i spędzasz czerwiec w nerwowym oczekiwaniu, czy Młody dostał się na dyżur wakacyjny, czy się nie dostał, czy zdążysz Młodą zapisać na obóz, czy nie zdążysz, czy jeszcze będą miejsca na lato w mieście, czy nie będzie?
Hogwart zaraz zamykają na skobel, czyli w wolnym tłumaczeniu zaczyna się logistyka level hard moi drodzy.
Dodaj komentarz