MOJE DZIECKO CZYTA – NORMA CZY SUKCES?
Głupia sprawa. Sama jestem zdziwiona, bo wszyscy od bliskich krewnych po dalekich sąsiadów mówili, że nie ma na co liczyć, że to jest po prostu kwestia różnicy pokoleń. Tłumaczyli nawet, że trzeba pogodzić się z tym, że teraz dzieci i młodzież nie czytają w ogóle, bo to znak czasu i kropka. Zdarzyło mi się nawet usłyszeć, że to w sumie nic złego, że im się po prostu bardziej w życiu przyda nawalanka na plejaku niż czytanie Szekspira. A tu proszę taki psikus. Moja córka jednak czyta.
Co tam czyta! Ona czyta pasjami, czyta kiedy tylko może i gdzie tylko może. Kolekcjonuje przeczytane książki. Wraca do nich i twierdzi z uporem maniaka, że to jej skarby najcenniejsze. Ma lat siedem i lubi czytać. Norma czy sukces?
Wierzę, że nie jest kosmitką i że wbrew powszechnym opiniom współczesne dzieciaki wcale nie mają alergii na książki. Choć przyznaję, że jej akurat nie doceniałam w tym zakresie, zabierając dla niej na dwutygodniowy urlop zaledwie trzy nowe książki. Kombinowałam, że skoro droga przed nami daleka, pewnie pierwszą zacznie czytać już w samochodzie, potem ewentualnie kiedy trzeba będzie dostanie drugą, a ta trzecia miała być już zupełną awarią. To była książka zapasowa, na równi z kołem, które wozimy z bagażniku. Co ważne, te książki, to żadne tam wierzyki, czy krótkie opowiastki, żadna lektura dla maluchów, ale porządne, liczące wiele (w sensie wiele!) stron prawie młodzieżowe pozycje. Trzy książki połknęła w pięć dni, zafundowała nam koncertowego focha pod tytułem „Co będę czytać przez resztę wyjazdu“? i opad szczęk z wrażenia.
Jakim cudem udało nam się wychodować książkowego mola?
Nie mam pojęcia. Serio, wydaje mi się, że nie robiliśmy w tym temacie niczego szczególnego. Faktycznie sami lubimy czytać, więc widok czytającego rodzica nie jest dla naszych dzieci jakąś straszną egzotyką, ale to raczej nie to. Niektórzy potrafią przecież czytać nawet po kilka książek na raz, a mimo to ich potomstwo i tak gardzi czytelnictwem. Gdybym miała jednak obstawiać co mogło pomóc Młodej przeistoczyć się w Hermionę Granger, to stawiałabym raczej na:
wieczorne bajkowe rytuały
Pisałam już kiedyś o tym jak sami ukręciliśmy na siebie bicz obiecując córce, że będziemy jej CODZIENNIE czytać bajki, a ponieważ dorośli ludzie powinni brać odpowiedzialność za swoje słowa, robimy to (z małymi wyjątkami) kolejny już rok z rzędu. Nie wiem, czy to akurat wywołało u niej ten aktualny apetyt na książki, ale polecam szczerze. Na pewno nie zaszkodzi, fajnie zbliża, a czesto to też jedyny spokojny moment w ciągu dnia, kiedy można z tym małym człowiekiem po prostu pobyć.
wolność
Chodzi o wolność wyboru. Często się nam wydaje, że znamy nasze dzieci tak dobrze, że lepiej (nawet od nich samych) wiemy co lubią, co im się podoba i czego potrzebują. A z tym przecież różnie bywa. Dlatego Młodą od czasu do czasu „wypuszczam na wolność“ w księgarni, gdzie może swobodnie dotknąć i obejrzeć każdą, dowolną książkę. Od razu widać, które nie robią na niej wrażenia, a przy których błyszczą jej oczy. W ten sposób mam szansę podpatrzeć co ją aktualnie interesuje.
słowo nie tylko pisane
Nie widzę sensu w zawalaniu dziecka stosami książek w nadziei, że po którąś w końcu sięgnie. Czasami drobiazg potrafi sprawić, że dzieciak sam będzie skakał z przejęcia i składał dłonie w błagalnym geście, żeby mu natychmiast kupić, wypożyczyć, wytrzasnąć spod ziemi TĘ książkę. Być może nie zabrzmi to zbyt przekonywująco, ale naprawdę u nas czasami wystarczy zwykła rozmowa, albo …wyjście do kina. Cały sekret polega na tym, że dziecko dowiaduje się na przykład, że film który właśnie obejrzało (pod warunkiem, że się podobał oczywiście) powstał w oparciu o napisaną wcześniej książkę. U nas tak było z filmami Mały Książę i Alicja po drugiej stronie lustra – w obu przypadkach po zakończeniu seansu Młoda nie chciała wracać do domu… bez książki. Może więc warto spróbować?
***
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, albo zdjęcia, albo jedno i drugie 🙂 będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz pod nim komentarz lub udostępnisz go swoim znajomym, a jeśli zechcesz być na bieżąco z tym co tutaj wyczyniam możesz polubić funpage na Facebooku albo Instagram.
Dodaj komentarz