MĘSKI PIERWIASTEK
Od początku miał pod górkę. Jeszcze zanim się urodził już czekał na niego złożony pieczołowicie w szafie, śliczny, odziedziczony po starszej siostrze kocyk w babskim, pudrowym odcieniu różu. Z góry wiadomo też było, że będzie dzielił z nią pokój. Przynajmniej na razie. Jej pastelowe królestwo, w którym dotąd rządziła niepodzielnie ze swoim zastępem lalek i misiów. Musiał odnaleźć się wśród tych wszystkich spineczek, gumeczek, tiuli, kwiatków, błyszczących koron, czarodziejskich różdżek i tony brokatu. Pokój jedynaczki z dnia na dzień musiał zamienić się w pokój dla rodzeństwa. Jakoś specjalnie nie spędzało nam to snu z oczu, raczej obserwowaliśmy z zaciekawieniem. Chociaż może powinniśmy drżeć z obawy, że te wszystkie babskie zabawki i fatałaszki skrzywią mu psychę, albo wręcz przeciwnie cieszyć się, że wyrośnie z niego troskliwy facet, który na siostrzanych lalach nauczy się czułości. W każdym razie nie zerwaliśmy tapety w groszki, nie zrobiliśmy żadnej aranżacyjnej rewolucji, a zastępu lalek nie skazaliśmy na banicję. Na razie mamy tu teraz taki mały eksperyment socjologiczny na wyłączność. Z wnikliwych, kilkumiesięcznych obserwacji wynika, że nasz syn chyba jednak nie będzie łamał stereotypów. Z przepastnych pudeł z dziewczyńskimi zabawkami wydobywa z uporem maniaka zawsze te, które mają w sobie jakiś męski pierwiastek. Lalki leżą odłogiem. Młody ignoruje ich puste spojrzenia, w pogardzie mając natapirowane fryzury i plastikowe pantofelki. Cukierkowo-błyszczące towarzystwo nie kusi go jakoś specjalnie. Od czasu do czasu sprawdza ewentualnie czy zdoła którejś z nich wyjąć oko, albo urwać nogę, ale do zabawy wybiera to co jeździ, warczy, świeci i trąbi. Jak typowy facet.
Dodaj komentarz