ZOSIA SAMOSIA – CZYLI JAK ZROBIĆ WIANEK NA KOMUNIĘ Z ŻYWYCH KWIATÓW
Czasami sama sobie współczuję. Może to przerost chorej ambicji, a może nieposkromiona ciekawość. W każdym razie zwykle przy planowaniu wszelkich imprez okolicznościowych dokładam sobie obowiązków. Bez skrupułów zrzucam na własną głowę zadania, których spokojnie podjąć się mogą inni. Ba nawet tacy, co to się lepiej na tym znają, albo są w ogóle wręcz profesjonalnie w tym kierunku przeszkoleni. Wydaje mi się jednak przeważnie, że jakoś na pewno dam radę, albo po prostu muszę spróbować, bo pęknę, albo do końca dni będę żałować, że nie spróbowałam. I wiecie co zwykle daję radę. Choć owszem bywa, że tracę przy tym nerwy. Nawet sporo nerwów.
Skoro jednak własnoręcznie skonstruowałam świeczniki na własne wesele, wyprodukowałam niezliczoną liczbę zaproszeń, dekoracji i okolicznościowych tortów, to nie powinno mnie dziwić, że wianek na komunię mojej jedynej córki też postanowiłam sama zmajstrować, choć oczywiście nie miałam o tym zielonego pojęcia. I tu w sukurs przychodzi nam głębia internetu, a wraz z nim niezliczone tutoriale, filmy instruktażowe i zdjęcia poglądowe. Dzięki nim dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak taśma florystyczna (!) oraz że nie wszystkie kwiaty, które mi się podobają nadają się do stworzenia wianka. Wróć! W sumie nadają się pewnie wszystkie, tylko niektóre z nich jakoś tak szybciej padną, zwiędną i urodę stracą.
I tak oto, mając za jedyne doświadczenie plecione za dziecięctwa wianki z koniczyny i trawy skoczyłam na głęboką wodę i uplotłam całkiem zacny wianek, jak nieskromnie stwierdzam. Wyszedł solidnie i całkiem fajnie, choć przesadziłam chyba nieco z zielonością. Córa na widok swego w nim odbicia z uśmiechem rzekła, że wygląda niczym Matka Natura. W każdym razie już wiem mniej więcej z czym to się je, więc się trochę powymądrzam, kto mi zabroni?
Jak zrobić wianek na komunię z żywych kwiatów?
Potrzebujemy:
- drucika florystycznego (użyłam takiego o grubości 0,70)
- taśmy florystycznej (użyłam takiej o szerokości 1 cm)
- nożyczek
- kwiatów rzecz jasna, plus ewentualnie jakichś zielonych akcentów
Zaczynamy od wyboru rodzaju kwiatów. Najlepiej nadają się do tego drobne różyczki, goździki, stokrotki. Ładnie wygląda też gipsówka i bukszpan. Generalnie powinny to być kwiaty, które jak najdłużej zachowają świeżość.
Ostatecznie zrobiłam dwa wianki, pierwszy, bardziej zielony, z drobnych goździków, gipsówki i czegoś zielonego (niestety nie znam nazwy, doradziła mi pani w kwiaciarni), drugi, z goździków, kwiatów eustemy, bukszpanu i gipsówki.
Drucikiem odmierzamy obwód głowy dziecka i dodajemy 1 cm. Ponieważ używałam drucika dość cienkiego, takiego którym będę w stanie nawijać kwiaty wzmocniłam podstawę wianka owijając ją drucikiem dodatkowo jakieś 2-3 razy. Powstałą w ten sposób obręcz owinęłam taśmą florystyczną – jest lekko klejąca więc dobrze się trzyma i nie trzeba jej w żaden sposób wzmacniać. Na tak przygotowanej podstawie możemy już zacząć działać. Najpierw znowu za pomocą taśmy florystycznej przymocowałam zielone gałązki i pęczki gipsówki, potem dodałam goździki. Każdy goździk odcinałam na długości 2-3 cm, przebijałam jego podstawę kawałkiem drucika, który następnie mocowałam wokół obręczy i zabezpieczałam taśmą florystyczną. Tutaj trzeba pamiętać, żeby drucik zaplatać na zewnątrz wianka, w taki sposób, żeby jego końcówki nie drażniły i nie drapały nie daj Bój głowy przeszłej właścicielki wianka.
Gotowy wianek przechowujemy delikatnie zwilżony w lodówce. Zielony próbny przetrwał w całkiem niezłej kondycji 4 dni. Ten właściwy pastelowy do połowy białego tygodnia. Koszt jednego zamknął się w 30 złotych.
Dodaj komentarz