MATKA WARIATKA
Spotkasz ją wszędzie.
Na placu zabaw, w galerii handlowej, w kościele, w windzie. Ja jedną widuję od czasu do czasu niestety nawet we własnym lustrze. Matka wariatka.
Na pozór nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale wprawne oko szybko dostrzeże, że coś nie do końca jest takie jak być powinno. Matka wariatka fokusuje się wyłącznie na swym potomstwie. Cały jej świat kręci się wokół kataru, drzemek, obiadków, uszu na które trzeba nieustająco naciągać czapki, szczepień, smoczków, piórników, prac domowych, temperówek, śniadaniówek, baniek mydlanych, zdrowych przekąsek, kremów z filtrem i wokół miliona rzeczy, którymi przeciętny człowiek nawet nie zaprząta sobie głowy.
Przede wszystkim jednak matkę wariatkę poznasz po tym, że odkąd została matką przestała być sobą. Kiedyś robiła karierę, miała smukłe uda, czytała literaturę angielską, chodziła z mężem do kina, wkuwała hiszpańskie słówka, miała szalone marzenia i chciała zawojować świat, a teraz naciąga czapkę na te małe uszy.
To jakiś wirus, czy inna cholera? Macierzyństwo tak często odbiera rozum i podcina skrzydła. Matka wariatka nie jest w stanie zaufać nikomu poza sobą. Wierzy, że tylko ona jedna, jedyna potrafi ogarnąć wszystko od A do Z tak jak należy. Zacharowuje się od świtu do zmierzchu, a często nawet od zmierzchu do świtu, piecze babeczki, prasuje śpiochy, czyta tylko bajki dla maluchów i etykiety opakowań, nikomu nie pozwala się wyręczyć, a z grzechów najgorszych i najcięższych – zapomina o sobie.
Myślałam, że mnie to ominie. Z facetem u boku, który żongluje pieluchami, z zamknietymi oczami przygotowuje wieczorną kaszkę, a dzieci kąpie po mistrzowsku i to hurtem nie miało prawa mnie to spotkać. A jednak widzę ją od czasu do czasu w lustrze.
Czai się, nie potrafi odpuścić, w kółko myśli o tym czy wszystko zrobiła tak jak powinna, czy z tego kataru będzie jednak zapalenie oskrzeli, czy na pewno kupiła jajka od kur szczęśliwych, czy włożyła do torby basenowej te cholerne klapki i na którą jutro nastawić budzik. Widzę ją, patrzę jej w oczy i czasami nawet daję się oszukać. Robię wtedy jakieś dziwne rzeczy, z których kiedyś pewnie mocno bym się nabijała. Na szczęście zwykle dość szybko małpa się demaskuje. Orientujesz się nagle, że podczas każdego wyjścia z domu za często zerkasz niespokojnie na telefon, że dzieci zajmują cały Twój czas i zawłaszczają głowę. Nie pozwól zołzie rozsiąść się zbyt wygodnie, a najlepiej wywal ją z hukiem z domu. Poczujesz ulgę i wszystkim, to wyjdzie na dobre. Przecież nie chcesz być taką idiotką, która definiuje się tylko przez własne potomstwo. Taką kwoką, której opiekuńcze skrzydła nie chcą wypuścić piskląt z objęcia, a jednocześnie same nie potrafią latać. No, nie chcesz, prawda?
***
Podoba Ci się tekst, albo zdjęcia, albo jedno i drugie? 🙂 będzie mi miło jeśli zostawisz pod nim komentarz lub udostępnisz go swoim znajomym, a jeśli chcesz być na bieżąco z tym co tutaj wyczyniam możesz polubić funpage na Facebooku albo Instagram.
Dodaj komentarz