CZARNE SCENARIUSZE
Młody podczas ostatniego treningu siostry był wyjątkowo grzeczny. Ok, może grzeczny to za duże słowo. W każdym razie był całkiem znośny. O dziwo siedział w wózku i zajadał się rodzynkami, od czasu do czasu tylko rzucając trzymaną w ręku zabawką na jakiś kilometr, zapewniając mi tym samym darmową przebieżkę, żebym się przypadkiem na tej ławce nie zasiedziała. Ponieważ zwykle nie bywa tak łaskawy i w czasie treningów Młodej zajmuje się ekplorowaniem przestrzeni szatni, klatek schodowych i łazienek, a wszystko oczywiście na wysokich obrotach i prawie z prędkością światła, zmuszając mnie do zasuwania za nim w te i we wte, pozbawia mnie tak naprawdę możliwości podpatrzenia jak ona sobie radzi. A tu proszę taka gratka! Więc pasłam go tymi rodzynkami ile wlezie i ile wlezie gapiłam się na nią. Karmiłam oczy widokiem mojej córeczki, która miała być najmniejszą w klasie chorowitką, która miała jak mnie ostrzegano nie wydrzeć się po urodzeniu, jak to zwykle czynią zdrowe, pulchne noworodki, i o której życie i zdrowie drżałam, rodząc ją dwa miesiące za wcześnie jednocześnie umierając ze strachu. I tak patrzyłam na nią jak z błyskiem oku i tym swoim rozbrajającym uśmieszkiem nawala się z kolegą o rok starszym i o pół głowy niższym i czułam jak miękknie mi serce normalnie. Tak się o nią bałam, a ona ani najmniejsza w klasie, ani chorowita. Za to bystra, ciekawska, wesoła jak małpka kapucynka i niezmordowana w tych wszystkich swoich sportach, które maniakalnie uprawia.
I chociaż na szczęście te czarne scenariusze, których mi wtedy nie szczędzono nie sprawdziły się, to daleka też jestem od wspominania ze śmiechem tego co wówczas przeżyliśmy, choć to z kolei przewidywali nam życzliwi. Nie można śmiać się takiego strachu, nigdy. Nawet po latach. Po prostu się nie da. Nie da się tego zapomnieć. Ale przez pryzmat wspomnień tych pierwszych trudnych dni wypełnionych złowieszczym pikaniem przedziwnej aparatury i widokiem niezliczonych kabelków, do których to chuchro było podłączone, tygodni i miesięcy, kiedy przerażające poczucie bezsilności związywało nam rece i rozmiękczało oczy, czuję i wiem, że wszystko zrobiliśmy dobrze, że daliśmy radę. I jestem z nas dumna. I jestem dumna z niej.
Dodaj komentarz