tańcowała igła z nitką

 Moja córa dostała ostatnio od babci polarkowy kocyk w myśl zasady: “Zima jest i jest zimno, więc kolejny kocyk dla dziecka przyda się, a jakże”… Kocyk mimo, że mięciutki i bardzo przyjemny w dotyku, wydał mi się nieco smutny.. Ot taki ciemno-smętno-niebieski… Postanowiłam go troszkę rozjaśnić.. naszyłam więc na nim kilka takich kwiatków, każdy płatek wypychając cierpliwie poduszkowym wkładem, aby może odrobinę ciekawszy efekt uzyskać.. Prawda, zajęło mi to kilka wieczorów … pewnie byłoby szybciej, ale po pierwsze primo wciąż nie posiadam tej jakże upragnionej maszyny do szycia, a po drugie secundo, potwornie trudno naszywać kolejne płatki, kiedy raz po raz, niespełna roczny glut ucieka z jednym z nich w garści i za nic oddać nie chce…

W każdym razie udało się wreszcie i kocyk oprócz nowego emploi zyskał również zupełnie nową funkcję, gdyż od razu podpasował mi na swego rodzaju ochraniacz do łóżeczka dla małej, która z uporem maniaka podczas snu wciska stopę pomiędzy szczebelki… Wiem, wiem.. niebieski dla dziewczynki? Podczas gdy w dziewczęcych pokojach króluje nieśmiertelny róż?

A co mi tam, ja stanę okoniem i już!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook