WEEKEND NA WSI I DROŻDŻÓWKI
Kiedy żyjesz w mieście tęsknisz za wiejskim klimatem. Za ciszą tęsknisz, za powietrzem, za sielskością, za niespiesznym spacerem, za morzem łąk i łanów zbóż, za taką wręcz niemrawością życia. Kiedy żyjesz na wsi pociąga cię z kolei tempo miasta, a jego rytm zadziwia, może nawet fascynuje. Fajnie byłoby popróbować trochę jednego i drugiego. Raz uszczknąć trochę miejskiego gwaru i odrobinę pośpiechu, innym razem posmakować ciszy i napaść oczy idyllicznym widokiem zagonów i rozłogów. Skubnąć z tego stołu szczyptę tego i tamtego, dla równowagi. Mieszkać trochę tu, trochę tam. Korzystać z uroków jednego i drugiego. Taką powiedzmy ucztę życia sobie urządzić.
Oczywiście to się raczej rzadko udaje. Zmiany dekoracji na miejskie albo wiejskie (do wyboru) bardziej przypominają łapanie okruchów z pańskiego stołu niż życiową biesiadę. Nie każdy może sobie przecież pozwolić na spędzanie dajmy na to zimy w miejskim apartamencie, a latem przeprowadzkę do uroczego domku na wsi, albo odwrotnie. Mamy te swoje zobowiązania, smycze wszelakie, a nawet w pewnym sensie korzenie, które mocno ograniczają swobodę ruchów.
Jestem z miasta. Wychowywałam się i dorastałam na blokowisku. Kocham moje miasto i jest mi tu dobrze. Chociaż przyznaję, to trudna miłość. Przeklinam w duszy korki i smog, brak miejsc parkingowych i zatłoczone tramwaje, ale trudno. Każdy ma przecież jakieś wady. Grunt, że kiedy tu wracam to czuję się u siebie. Czuję że jestem w domu i nie wyobrażam sobie życia w innym miejscu.
Mimo wszystko często, szczególnie o tej porze roku ciągnie mnie niemiłosiernie do wsi spokojnej, wsi wesołej. Tęsknię za ptasimi trelami, za bieganiem na bosaka, za truskawkami i porzeczkami prosto z krzaczka, za piciem kawy w ogrodzie. Brakuje mi niespiesznych spacerów za rękę, dłubania patykiem w ziemi i kwiatów we włosach. I w sumie nie wiem do końca skąd ta tęsknota się bierze. Nie dane mi było spędzać wakacji u babci na wsi. Nigdy tego nie doświadczyłam. Opowieści koleżanek o piciu mleka prosto od krowy, albo wody ze studni, ganianiu kur, zrywaniu jabłek w sadzie i bieganiu po podwórku od rana do nocy chłonęłam z nieukrywaną zazdrością. Ich wiejskie wakacje to była uczta smaków i zapachów, prawdziwa biesiada wspomnień. Moje wizyty na wsi to zaledwie garść okruchów.
Może ta tęsknota narodziła się właśnie z tego głodu? Może tamte deficyty i fakt, że lepiej pamiętam zapach nagrzanego latem asfaltu niż skąpanego w słońcu zboża sprawia, że teraz przy każdej nadarzającej się okazji wywożę moje miastowe, wiecznie poganiane i ponaglane dzieci, na wiejskie, niespieszne wypady. Może dlatego tak bardzo mi zależy, żeby szwendały się po polnych drogach, włóczyły po bezdrożach zbierając chabry. Żeby leżały na trawie, dłubały patykiem w ziemi i jadły truskawki i porzeczki prosto z krzaczka. Żeby liczyły krowy i bociany, plotły wianki i biegały na bosaka. Żeby miały z tych sielskich wspomnień nie tylko tych parę drobnych okruchów jak ja, ale chociaż jedną, porządną, pachnącą latem drożdżówkę z kruszonką.
Pyszne drożdżówki z truskawkami i kruszonką
Składniki na 10 bułeczek
- 2 ½ szklanki mąki
- ¾ szklanki ciepłego mleka
- 5 łyżek cukru
- ½ łyżeczki soli
- 1 jajo
- 1 żółtko
- 1/3 kostki masła (kostka 200g)
- 7g suchych drożdży
+
- 1 jajo do rozbełtania i posmarowania bułeczek
Kruszonka:
- ½ szklanki mąki
- 1/3 kostki masła (do rozpuszczenia)
- cukier waniliowy – opakowanie
- 5 łyżek cukru
Odrobinę mąki mieszany z drożdżami i solą. Resztę maki łączymy z mlekiem, cukrem , 1 jajem i 1 żółtkiem. Dosypujemy mąkę z drożdżami, dolewamy rozpuszczone masło (tylko nie gorące) i wyrabiamy ciasto. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia. Czekamy aż podwoi objętość.
Następnie znowu krótko wyrabiamy ciasto, dzielimy je na 10 części i z każdej formujemy bułeczkę. Układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w dość dużych odstępach. Wszystkie na raz się nie zmieszczą dlatego część wykładamy na dodatkowej blasze, wyłożonej papierem gdzie poczekają na swoją kolej. Wszystkie jeszcze raz przykrywamy i dajemy im podrosnąć.
Truskawki kroimy na kawałki, a z przygotowanych składników wyrabiamy kruszonkę – rozcieramy je po prostu w dłoniach na drobne kawałeczki. W wyrośniętych bułeczkach wyciskamy wgłębienie, można to zrobić np. za pomocą dna szklanki, następnie każdą smarujemy delikatnie rozbełtanym jajem, wypełniamy truskawkami i posypujemy kruszonką. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 190oC (góra-dół bez termo obiegu) przez 20-22 minuty.
Podoba Ci się tekst, albo zdjęcia, albo jedno i drugie? 🙂 będzie mi miło jeśli zostawisz pod nim komentarz lub udostępnisz go swoim znajomym, a jeśli chcesz być na bieżąco z tym co tutaj wyczyniam możesz polubić fanpage na Facebooku albo Instagram.
Dodaj komentarz