JEJ WYSOKOŚĆ CHOINKA I INNE ECHA DZIECIŃSTWA
Tradycje rodzinne zwykle kojarzą się nam z jakimś zmurszałym, nudnym obrzędem, celebrowanym wciąż tylko dlatego, żeby nie robić przykrości babci, albo prababci. Szczególnie kiedy wyrośnieny już z wieku, w którym zachwyca nas każda bombka i świecidełko. Tacy przecież jesteśmy dorośli, nowocześni, postępowi tacy. Czy naprawdę potrzebne nam do szczęścia te przekazywane z pokolenia na pokolenie zwyczaje, te same od lat przepisy na sernik i farsz do pierogów?
Kiedy patrzę na nastoletnich siostrzeńców, którzy z odrazą dłubią w smażonym karpiu, wiercąc się niemiłosiernie, nieprzyzwyczajeni do sztywności świeżo wyprasowanych koszul uśmiecham się pod nosem, przypominając sobie moje nastoletnie lata. Też wydawało mi się, że trzynaście potraw, w dodatku postnych to jakieś przegięcie, wpychanie siana pod wykrochmalony obrus to kaszana, anegdoty taty są słabe, a obowiązkowe rodzinne słuchanie kolęd, to obciach po prostu. Uśmiecham się bo wiem, że im przejdzie i jeszcze docenią tę stałość i poczucie mocy jakie daje takie dziedzictwo i jednocześnie trochę nerwowy to uśmiech, bo mam świadomość, że moje dzieci też zanim się obejrzę wejdą w okres buntu i rebelii przeciwko wszystkiemu co nie ultranowoczesne.
Dlatego właśnie póki jeszcze mogę korzystam. Truję im ile wlezie o świętach w moim domu. Opowiadam, o tym jak każdego roku po wigilijnej kolacji zaganiano mnie i młodszego brata do łazienki gdzie kategorycznym tonem zmuszano do umycia rąk. Wszak Święty, który był najpewniej wtedy już gdzieś za rogiem, nie mógł mieć styczności z gówniarstwem z upapranymi łapami. Oczywiście w ten sposób zawsze traciliśmy okazję na spotkanie z tym choinym grubaskiem, ale po latach przyznaję, że nie sposób nie docenić jakże perfekcyjnie cała ta operacja była zorganizowana i ile wymagała zaangażowania i idealnego zgrania wszystkich pozostałych domowników. Najpierw trzeba było nas napaść sernikiem z czekoladą, żebyśmy się odpowiednio ubabrali, potem w czasie kiedy ktoś pilnował należytego wyszorowania przez nas usmarowanych czekoladą rąk, ktoś inny dzwonił do drzwi, tymczasem kolejny ktoś kitrał pod choinką prezenty. Kiedy wreszcie dopadaliśmy tego plastikowego drapaka Świętego wprawdzie już dawno nie było, ale prezenty w kolorowych papierach i błyszczące wstążki (zawsze zbyt mocno zawiązane) odwracały naszą uwagę od znikającego gdzieś w przestworzach zaprzęgu. Nawet tych prezentów nie pamiętam tak dobrze, jak samego rozrywania paczek, szelestu papieru i rodziców przyglądających się nam ze wzruszeniem rodziców przy akompaniamencie chichotu starszych sióstr, dumnych z tego, że znowu sprzedały nam ten sam kit. Opowiadam o bombkach w kształcie muchomorów, które dziadek wyciąga z pachnących kurzem pudełek i z namaszczeniem wiesza na choince, o szopce, którą buduje co roku, o ciastkach w kształcie orzechów, które babcia wypieka w specjalnej formie i wypełnia pysznym kremem, o wspólnym adresowaniu świątecznych kartek, które co roku rozsyłaliśmy rodzinie.
I tak lukrując z nimi kolejną turę pierników i patrząc jak obrzucają się cukrowymi perełkami zastanawiam się, które z tych naszych własnych, tak młodych jeszcze tradycji będą za parę, czy paręnaście lat wspominać ze wzruszeniem, a które z przekąsem. Oceniając stan kuchni i jej okolic po naszych kulinarnych eksperymentach, jestem prawie pewna, że święta kojarzyć im się będą bardziej z zapachem piernika, niż pasty do podłóg. Ale czy z sentymentu zawieszą kiedyś na swoich choinkach nasze ozdoby zszywane podczas grudniowych wieczorów, czy raczej świętować będą w towarzystwie choinek stylowych i do bólu eleganckich, niczym z żurnala? Czy będą z własnymi dziećmi babrać lukrem kuchnię, pijąc kakao oglądać świąteczne filmy, czy przygotują swojej dzieciarni zadania do adwentowego kalendarza? Może kiedyś dane mi będzie się przekonać.
Póki co lukrujemy pierniki, wieszamy na choince nasze koślawe ozdoby, a w wigilię lecimy obżerać sie babcinymi orzeszkami z kremem, podziwiać muchomory na choince i bożonarodzeniową szopkę dziadka. I chociaż nie mam już pięciu lat – nie mogę się doczekać. Na szczęście nie mam też lat kilkunastu 😉
***
Podoba Ci się tekst, albo zdjęcia, albo jedno i drugie? 🙂 będzie mi miło jeśli zostawisz pod nim komentarz lub udostępnisz go swoim znajomym, a jeśli chcesz być na bieżąco z tym co tutaj wyczyniam możesz polubić funpage na Facebooku albo Instagram.
Dodaj komentarz