CITY BREAK WE WROCŁAWIU
Po ostatnim dzwonku zostało już tylko wspomnienie. Harmider szkolnych korytarzy zamienił się w dźwięczącą w uszach ciszę. Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły. Nauczyciele odetchnęli z ulgą i odpalili drinki z palemką. Tylko rodzice jacyś tacy markotni i spięci. Nic dziwnego. Rozpoczyna się bowiem gigantyczna, logistyczna operacja pt. „WAKACJE”.
I nie chodzi tu nawet o ten cały tytaniczny wysiłek, który trzeba podjąć, żeby zapewnić dziecku opiekę przez całe lato, szczególnie jeśli nie ma się akurat psia mać na podorędziu chętnej babci, a mail z serwisu biura edukacji miasta uprzejmie, acz z przykrością informuje, że akurat twoje dziecko nie dostało się na dyżur wakacyjny do żadnej z funkcjonujących w okolicy placówek. Ot psikus. Chodzi o to, że to wakacje w końcu i wypadałoby ich nie zmarnować, wybrać się gdzieś, czas spędzić rodzinnie, razem, wspólnie. Pobyć z dziećmi, bardziej. Przeżyć coś z nimi mocniej. Nawet kiedy wątły budżet i bezlitosny Kodeks Pracy nie pozwalają zaszyć się na dwa miesiące na jakieś przyjemnej wyspie pośród lazurowych mórz bezkresu.
Optymalną opcją, osładzającą nieco oczekiwanie na ten właściwy, wymarzony urlop, nieważne czy wczasy nad Bugiem, biwak w sadzie u dziadków czy all inclusive na Kanarach może być krótki city break, czyli po naszemu wypad, do któregoś z rodzimych miast.
Możecie wprawdzie pomyśleć, że ostatnią rzeczą, o której marzycie w piątek po robocie jest pakowanie waliz i dzieciarni, upychanie tegoż wszystkiego do auta, czy pociągu, i zasuwanie w popołudniowej spiekocie kilkaset kilometrów, gdzieś w Polskę. Ale pomyślcie tylko: weekend z dala od znajomej góry prania, separacja matki od kuchni, ojca od telewizora, dzieci od komputera, w tej albo innej kolejności. Warto zgubić się od czasu do czasu w obcym mieście i przywieźć potem do domu furę naprawdę fajnych wspomnień.
#wrocław
Wrocław kusił mnie od dawna i muszę przyznać, że nie rozczarował. Stolica Dolnego Śląska, nie bez przyczyny nazywana jest Kwiatem Europy. To na pewno jedno z najpiękniejszych polskich miast, które bezapelacyjnie warto zobaczyć. Znajdziecie tu przykłady przepięknej architektury, urocze zaułki, sporo zieleni i knajpki z niecodziennym klimatem, a dzieciaki gwarantuję oszaleją szukając niestrudzenie rozsianych po całym mieście po całym mieście krasnoludków.
#wrocławskiekrasnoludki
To jest szał absolutny. Wizytę we Wrocławiu z dziećmi warto zacząć od nabycia drogą kupna (za jakieś 7 w porywach do 10 złotych) mapy wrocławskich krasnali. My znaleźliśmy swoją w sklepie z pamiątkami na wrocławskim rynku. Żadnego potem marudzenia nie było, żadnych lamentów, że nóżki bola, że zmęczeni, że to, że tamto. Zasuwali dziarsko jak rasowi turyści. Ich uwaga skupiona była wprawdzie na owych krasnalach co to ledwo o ziemi odrosły, ale wierzę, że przy okazji przemknęła im też gdzieś jakaś kamienica albo inna katedra. W każdym razie w towarzystwie krasnali solidny spacer ulicami Wrocławia upłynął we względnym spokoju. Patent na zwiedzanie miasta z dziećmi – genialny.
#wrocławskirynek
Jest imponujący trzeba przyznać. To jeden z największych rynków staromiejskich w Europie. Ogromny, prostokątny z charakterystycznym blokiem środkowym, w którego skład wchodzi Stary Ratusz, Nowy Ratusz oraz szereg pięknych kamienic, a jego zabudowę przecinają klimatyczne uliczki.
#aleksanderfredro
Przed Starym Ratuszem siedzi hrabia Fredro i kamiennym wzrokiem obserwuje spacerowiczów. Na co dzień nie dzierży wprawdzie gitary (my odwiedzaliśmy Wrocław w dniu bicia gitarowego rekordu Guinnessa) ale i tak prezentuje się zacnie.
#ostrowtumski
Poszukując krasnoludków dotarliśmy do najstarszej, zabytkowej część Wrocławia, która przez setki lat funkcjonowała jako wyspa. Początkowo była średniowieczną niepozorną osada, która rozkwitła pod panowaniem Bolesława Wysokiego. Wnuk słynnego Bolesława Krzywoustego wzniósł solidne mury obronne i ceglane fortyfikacje, pałac, kaplicę, opactwo oraz dom biskupi. Aż do XIX wieku wyspa zachowała charakter czysto kościelny. Mieściło się tutaj sześć kościołów i kilkadziesiąt budynków mieszkalnych, w tym rezydencje kanoników i biskupów. Gościem jednej z nich był nawet podobno niejaki Casanova o powszechnie znanej reputacji, którą przy nieletnich przemilczamy 😛
Spacerując po dzisiejszym Ostrowie Tumskim ciężko uwierzyć, że nie tylko był na przestrzeni wieków wielokrotnie przebudowywany, ale też został pod koniec wojny potwornie zniszczony przez wojska niemieckie.
#katedra
Monumentalna, gotycka archikatedra jest aktualnie czwartą z kolei, która stoi w tym miejscu. Jej dzisiejszy kształt jest więc efektem licznych przebudowani, uzupełnień i restauracji po zniszczeniach. Gotycka świątynia jest jednym z najcenniejszych sakralnym zabytków miasta.
#mostzakochanych
Jedno z podobno najbardziej romantycznych miejsc Ostrowa Tumskiego. Most Tumski zwany również Mostem Zakochanych, który nieprzytomnie zakochani obwieszają kłódkami niczym w Paryżu, w Weronie, czy w Ljubljanie nawet, na dowód rzecz jasna swego dozgonnego uczucia.
#ogródjapoński
Bardzo przyjemne miejsce na mapie Wrocławia i wbrew pozorom nie tylko dla miłośników kultury Kraju Kwitnącej Wiśni. Historia tego miejsca liczy już ponad 100 lat. Powstało jako egzotyczny ogród prezentowany na organizowanej w 1913 roku Wystawie Ogrodniczej, stanowiącej część Wystawy Stulecia. Podziwiać tu możemy typowe dla ogrodów japońskich kamienne aranżacje, strzyżone krzewy bonsai, żywopłoty karikomi, różaneczniki i azalie japońskie, irysy, wiśnie, magnolie i hortensje. Atrakcją tego urokliwego prócz cudownych roślin jest piękny staw i most spinający jego brzegi.
Warto pamiętać o japońskiej zasadzie, że każdy, kto wchodzi do ogrodu, powinien pozostawić za sobą swoje troski i zmartwienia (niczym samurajowie przed wejściem porzucali swoje miecze), by móc wyciszyć się i w spokoju kontemplować przyrodę. W miarę możliwości oczywiście, bo czy z dwójką dzieci można w ogóle coś w spokoju kontemplować 😛
Wrócimy do Wrocławia na pewno. Nie tylko dlatego, że podobał nam się klimat tego miasta, czy jego architektura, ale również dlatego, że po prostu nie udało nam się zobaczyć wszystkiego co chcieliśmy. Po pierwsze zbrakło dla nas mistrzów planowania wycieczek biletów wstępu do Muzeum Sztuki i nie widzieliśmy przez to słynnej na cały kraj Panoramy Racławickiej, to po pierwsze. Mamy nauczkę, żeby rezerwować wcześniej bilety online.
#panoramaracławicka
Po drugie nie zdążyliśmy odwiedzić turystycznego hitu miasta czyli wrocławskiego ZOO wraz z nota bene uznanym w świecie Afrykarium, które robi podobno obłędne wrażenie. Zdecydowanie kolejna wyprawa do stolicy Dolnego Śląska jest tylko kwestią czasu.
#wrocławskiezoo
Dodaj komentarz