JAK PRZEŻYĆ ŚWIĘTA

Im bliżej świąt tym nerwowość nieco wzrasta. Niby głośno deklarujemy, że w nosie mamy tę świąteczną pompę, ogłaszamy wszem i wobec, że w tym roku to na pewno zamówimy gotowe pierogi, że tym razem nie będziemy stać cały dzień przy garach, że będzie bez spiny, i oczywiście, że nie damy się po raz kolejny wyprowadzić z równowagi żonie brata, ale mimo wszystko niepokój jest już lekko wyczuwalny. Już czujemy przez skórę, że lada chwila nastąpi konfrontacja tych co to tylko tak klepią, że w nosie mają perfekcyjne święta i tych, którzy naprawdę je tam mają. A jak łatwo się domyślić, tych dwóch opcji pogodzić się nie da. To jak dwie polityczne orientacje. Partia tych co marzą by posadzić odświętnie odzianą, uśmiechniętą rodzinę przy stole, nakarmić ją i solidnie obfocić oraz stojący w opozycji, którzy najchętniej zostaliby w domu i świętokradczo zamówili pizzę, ostatecznie pojawili się na wyżerce w dresie, albo chociaż w t-shircie z napisem FUCK IT ALL. Jedni z drugimi nie dogadają się. Never ever.

Być może w jakimś równoległym idelanym świecie istnieją rodziny, w których wszyscy jak jeden mąż zgadzają się co do kolorów bombek, godziny rozpoczęcia wieczerzy i budżetu na prezenty. Być może są takie rody, które gardzą sprzeczkami, a kłótnie i rodzinne swary są dla nich zjawiskiem co najmniej egzotycznym. Może i istnieją jakieś zgodne do bólu rodziny, których członkowie spędzając wspólny czas zawsze i nieustająco czują wyłącznie NICZYM niezmąconą radość z wzajemnego współświętowania. Może, choć osobiście takich nie znam.

Obrazek, na którym przynajmniej jedna osoba jest świątecznym łamistrajkiem jest znacznie bardziej prawdopodobny. Jakaś skrzywiona kuzynka na przykład, albo nadęty szwagier, rozkapryszony wnunio, znudzony zięć, czy naburmuszona cioteczka, którzy nawet w obliczy wycelowanego w ich strone obiektywu, nie potrafiący wykrzesać choć krztyny świątecznego nastroju, demonstrują swe niezadowolenie i pomimo starań innych współświętujących, czar pryska.

I ja nawet rozumiem, że dla niektórych takie rodzinne święta to żadna atrakcja, tylko – nazywając rzeczy po imieniu – obowiązek do odbębnienia. Rozumiem, że te przykurzone tradycje, te same od wieków kluski z makiem, te same teksty w stylu: „No to czego ci życzyć?“, albo „Dołóż sobie jeszcze karpika“ mogą mierzić, przynajmniej co większych mruków, tudzież zbuntowanych nastolatków. Naprawdę rozumiem, że są tacy co traktują te spotkania jak coroczny obowiązek, wobec mam, babć i tryskających nieposkromioną radością dzieciaków, ale chyba nie przykry obowiązek jednak? Na litość boską (nomen omen), no ludzie błagam.

Jak często w ciągu roku siadacie do stołu w tak licznym gronie? Jak często zdarza się wam jeść pierogi z kapustą i grzybami, albo smażonego karpia i to na świątecznym obrusie, świątecznej zastawie, świątecznym widelcem? No nie często raczej. Tyle, że w świecie, w którym w cenie jest asertywność i tzw. „zdrowy egoizm“ zdarza się, że zapominamy po prostu o zwykłej życzliwości i serdeczności. Czy nie warto powstrzymać się od wywracania oczami na propozycje kolejnych dokładek ryb w galarecie, albo wysilić się choć na odrobinę taktu i z godnością i uśmiechem rozpakować kolejną parę skarpet. Przymknąć oko na to, że pierogi za słabo przyprawione, a sernik się kruszy. Przyjąć z godnością, że Mikołaj kupił nie tę grę, o którą nam chodziło, albo nawet (o zgrozo) nie ten model smartfona. Tylko trochę życzliwości potrzeba, żeby przeżyć rodzinne święta szczęśliwie przy akompaniamencie tych samych dowcipów dziadka, narzekań ciotki hipochondryczki i mało subtelnych pochrapywań wuja. Trochę życzliwości, tylko tyle. Ludzie naprawdę miewają większe do przeżycia dramaty niż jeden wieczór w roku, spędzony wspólnie z rodziną przy suto zastawionym stole w blasku świec i rozświetlonej choinki.

W ferworze poszukiwań najpiękniejszych świątecznych prezentów, najokazalszej choinki i najbardziej wystrzałowej kreacji, podczas lepienia pierogów i gorączkowego szorowania podłóg zapomina się o tym co najważniejsze w te święta. Aż tu nagle dziecko przynosi ci zdjęte z kościelnej choinki papierowe serduszko, na którym napisano: „SAMOTNY, starszy pan prosi o skarpety i ciepły szalik“. I zamierasz.  Patrzy to dziecko na ciebie wielkimi oczyma i wiesz już, że chociaż masz jeszcze milion spraw do załatwienia staniesz na głowie, żeby zdobyć najcieplejszy z ciepłych szalików świata i cały arsenał skarpet do kompletu, a co najważniejsze, że żaden zgryźliwy szwagier nie odbierze ci radości z tego, że przy twoim wigilijnym stole jest głośno, tłoczno i gwarno, a sernik kruszy się jak co roku.

 Cynamonowe ciasteczka (kruche)

Składniki:

  • 1 szklanka mąki
  • 4 łyżki cukru pudru
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • szczypta soli
  • 1 jajko
  • 1/2 kostki zimnego masła (100 g)
  • 1 żółtko do posmarowania ciastek

Do ozdoby:

  • czekoladowe dropsy (u mnie czerwone M&M)
  • masa cukrowa (jak ktoś ma dużo cierpliwośći i za dużo czasu można rozpuścić w kapieli wodnej pianki marshmallow i bawić się w ich barwienie – ja korzystałam z gotowej zielonej)
  • cukier puder i sok z cytryny do zrobienia lukru, którym przykleimy listki i dropsy

Mąkę przesiewamy, łączymy z cukrem pudrem, szczytą soli, cynamonem i pokroiononym w kostkę, zimnym masłem. Całość zagniatamy na drobna kruszonkę nastęonie łączymy z jajkiem i wyrabiamy na gładkie ciasto. Zawijamy w folię i odstawiamy do lodówki na ok 1/2 godziny. W tym czasie możemy z masy cykrowej ulepić listki. Ciasto rozwałkowujemy i wycinamy z niego paski. Zaplatamy warkocze i łączymy, formując mini wieńce świąteczne. Łączenie pozstawiamy płaskie, albo jeszcze lepiej robimy tam wgłebienie na M&Msa. Ciastka schładzamy jeszcze przez kilka minut w lodówce. W tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 170oC. Ciastka układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i smarujemy rozbełtanym żółtkiem. Pieczemy przez ok. 15 minut – do zrumienienia. Po wystygnięciu dekorujemy. Cukier puder mieszamy z sokiem z cytryny i za pomocą tak powstałego lukru przyklejamy listki i cukierki. Jeśli chcecie, żeby nie zniknęły od razu, schowajcie dobrze 🙂

***

Podoba Ci się tekst, albo zdjęcia, albo jedno i drugie? 🙂 będzie mi miło jeśli zostawisz pod nim komentarz lub udostępnisz go swoim znajomym, a jeśli chcesz być na bieżąco z tym co tutaj wyczyniam możesz polubić funpage na Facebooku albo Instagram.

 

 

zBLOGowani.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook