NAPRAWDĘ MAŁE RZECZY

małe rzeczy 1Czy tylko ja mam wrażenie, że te wielkie oczyska śledzą każdy mój krok i wciąż przyglądają mi się uważnie?

Patrzą co robię i jak robię. Obserwują. Czuję się trochę jak w BigBrotherze, z tą różnicą, że tam co najwyżej można było wyjść na idiotę przed narodem, a tu właściciele tych oczysk chłoną niemal każdy mój gest i każdą minę, żeby za chwilę wykorzystać zdobytą wiedzę i wcielić ją w życie. W swoje życie. To dopiero odpowiedzialność.

Niczym małe kalki bezlitośnie kopiują dokładnie to co widzą. A ja, ku swemu przerażeniu, już widzę w ich zniecierpliwieniu moje zniecierpliwienie. Nawet wściekają się zupełnie jak ja.

Niby nic dziwnego. Wiadomo, że dzieci uczą się od rodziców nie tylko wiązania sznurówek. Jednak dopiero w momencie kiedy dostrzeżesz w małej, słodkiej twarzyczce swego niewinnego pacholęcia znajomy grymas, dociera do ciebie potęga rodzicielstwa. Ten grymas, którego nie lubisz, a który często zdarza ci się oglądać w lustrze. I już wiesz, że ten młody człowiek chłonie jak gąbka wszystko – niestety bez filtra. I obiecujesz sobie, że jakimś cudem, jakąś resztką sił odkopiesz w sobie trochę więcej cierpliwości, że przestaniesz się irytować i pokażesz potomstwu jak z klasą można sobie radzić ze stresem, strachem, wkurzeniem i przez chwilę może nawet ci się uda, ale prawda jest taka, że na dłuższą metę nikogo nie oszukasz. One wyczują każdy, najdrobniejszy nawet fałsz. Chcąc nie chcąc, nauczą się życia także przez pryzmat ciebie.

Spokojnie. Jest też dobra wiadomość, szczególnie dla wszystkich niewidzących się w rodzicielstwie nerwusów, niecierpliwców i egoistów. Otóż dzieci (tak również te rozwrzeszczane i wiecznie marudzące) łagodzą nasze charaktery. Jak najwprawniejsi instruktorzy, dzień w dzień, niestrudzenie, uczą swych starych opanowania, cierpliwości i altruizmu. A może tylko wyzwalają w nas te cechy. Nie wiem sama, ale w sumie wszystko jedno. My wpływamy na nasze dzieci, ale też sami zmieniamy się pod ich wpływem, zaczynamy inaczej patrzeć na życie. Symbioza absolutna.

Moje, na ten przykład, wciąż zawzięcie uczą mnie cierpliwości. Bez jakichś spektakularnych sukcesów wprawdzie, ale kto wie. Jeszcze parę lat takiego gorliwego szkolenia i być może zostanę wreszcie oazą spokoju. Póki co, czerpiąc od nich co najlepsze, staram się doceniać małe rzeczy. Może nie tyle cieszyć się z byle czego, ale dostrzegać drobiazgi, które pozornie bez znaczenia, robią różnicę. Sprawiają, że się zatrzymujemy i łapiemy zdrowy dystans. No bo kto, jak nie dziecko, które zachwyca się znalezionym na ulicy patykiem, czy małą filcową myszą, zamieszkującą pudełko po kolczykach mamy, potrafiłby nas tego nauczyć? I czy przypadkiem w życiu nie liczą się tak naprawdę te wszystkie małe rzeczy właśnie, te drobne spojrzenia, uśmiechy, zapachy ulotne, krótkie wspólne chwile, te drobiazgi, takie pozornie niepozorne?

małe rzeczy 2

małe rzeczy 3

małe rzeczy 4

***

Podoba Ci się tekst, albo zdjęcia, albo jedno i drugie? 🙂 będzie mi miło jeśli zostawisz pod nim komentarz lub udostępnisz go swoim znajomym, a jeśli chcesz być na bieżąco z tym co tutaj wyczyniam możesz polubić funpage na Facebooku albo Instagram.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook